Wizyty kolegów i koleżanek

Wizyty kolegów i koleżanek.

Kontakty z innymi dziećmi, ograniczające się tylko do pobytu w szkole wielu dzieciom nie wystarczają. Po skończonych lekcjach pragną spotykać się również na podwórku, jeśli mieszkają w pobliżu,- w swoim domu lub w mieszkaniu kolegi czy koleżanki.

Nie wszyscy rodzice wyrażają zgodę na wizyty kolegów. Wielu uważa, że dziecku powinny wystarczyć kontakty z rówieśnikami w szkole, zwłaszcza jeśli po zajęciach lekcyjnych pozostaje ono w świetlicy. W domu ma przecież towarzystwo młodszego lub starszego rodzeństwa, nie jest więc osamotnione i ma się z kim bawić.

– Nie pozwalam Dorocie zapraszać do domu koleżanek. Po co jej towarzystwo obcych dzieci, skoro ma brata i nim powinna się zajmować. Oni bawią się ze sobą bardzo zgodnie. Dorota wie, że Jarek jest młodszy i trzeba mu ustępować. A jak przychodzą koleżanki, Dorota wcale nie patrzy na Jarka, wyrzuca go z pokoju, mówi, że im przeszkadza. Uważam, że w zupełności wystarczy, jak raz do roku, na swoje urodziny, zaprosi dzieci – uzasadniała swoje stanowisko matka siedmioletniej Doroty i pięcioletniego Jarka.

Wizyty szkolnych koleżanek czy kolegów i zabawa z nimi w domu — oczywiście najlepiej przy udziale rodzeństwa — są dziecku bardzo potrzebne. Przy tej okazji młodszy braciszek czy siostra przekonują się, że nie wszyscy są skłonni im ustępować, że w wielu sytuacjach trzeba liczyć się z innymi. Tocząca się w domu zabawa w koleżeńskim gronie to zupełnie co innego, niż codzienne zajęcia z bratem czy siostrą. I właściwie nie ma powodów, ażeby pozbawiać dziecko tej przyjemności. Od czasu do czasu powinno ono mieć możność – tak samo jak i dorośli — zaproszenia do domu najbliższej koleżanki czy kolegi, a nawet dwóch lub trzech osób.

Rodzice obawiają się najczęściej, że dzieci zostawią po sobie nieporządek w mieszkaniu, że zdemolują je niemal, że będą krzyczeć i hałasować. Tymczasem nawet najbardziej rozbrykane dziecko w domu kolegi zachowuje się zwykle grzecznie i dość spokojnie. Oczywiście zaraz na wstępie najlepiej ustalić z naszymi małymi gośćmi, gdzie mogą swobodnie się bawić, a jaka część mieszkania i dlaczego pozostanie dla nich niedostępna. Uzgadniamy również, że nie może być mowy o zabawie piłką w mieszkaniu i że ze względu na sąsiadów z dołu unikać należy gwałtownych podskoków. Umawiamy się też, że po skończonej zabawie wszyscy wezmą udział w sprzątaniu i układaniu zabawek, żeby cała ta robota nie spadła jedynie na gospodarza. Dzieci na ogół bardzo skrupulatnie przestrzegają warunków takiej umowy. Jeśli więc, zanim rozpoczną zabawę, przedstawimy im jasno, czego od nich oczekujemy, z pewnością nie będą potem potrzebne żadne interwencje ani niesympatyczne uwagi.

Dzieci mają zwykle wiele ciekawych pomysłów i zapewne któreś wystąpi z propozycją interesującej zabawy. Jeśli więc zobaczymy, że przystępują one do jakichś zajęć, to najwłaściwiej postąpimy nie narzucając się im ze swoim towarzystwem, wystarczy, gdy z daleka i dyskretnie będziemy obserwować przebieg zabawy. Powie nam ona bardzo wiele o naszym własnym dziecku, zobaczymy je bowiem w zupełnie odmiennej od dotychczasowych, niecodziennej, odświętnej sytuacji.

Przede wszystkim zobaczymy, jaka rola przypada mu w grupie kolegów, kto jest przywódcą. Czy zawsze ta sama osoba inicjuje i prowadzi zabawy, czy też w zależności od rodzaju zajęć zmieniają się także przywódcy? Czy nasze dziecko pełni zawsze tylko rolę posłusznego wykonawcy cudzych zleceń, czy też od czasu do czasu występuje z jakąś własną inicjatywą? Jak przyjmowane są przez kolegów jego pomysły? Czy nasze dziecko potrafi bawić się zgodnie z innymi, czy też jest kłótliwe, zadziorne, nieustępliwe? Czy do zabaw z kolegami szkolnymi chętnie włącza rodzeństwo? Jak je wtedy traktuje? Czy chętnie daje innym swoje zabawki, nawet te najnowsze i najukochańsze? A może obawia się, by koledzy mu ich nie zepsuli? Czy ma takie zabawki, których nie powierza nikomu? Jaki jest stosunek kolegów do naszego dziecka, czy odnoszą się do niego z sympatią i życzliwością, czy też protekcjonalnie, lekceważąco, może nawet pogardliwie?